piątek, 14 czerwca 2013

terenowe

Wczoraj postanowiłyśmy z koleżanką wybrać się w jakiś teren:) Z racji że była cudowna słoneczna pogoda, szkoda było siedzieć w domu. Rano szybko zwiozłam trawę dla Dokera, potem szybko kąpiel ugotować obiadek (robiłam pierwszy raz  wżyciu krokiety i wyszły przepyszne:D mimo tego ze absolutnie nie mam talentu kulinarnego) i z powrotem rowerem do rumaka, wystroić konia w nowe czerwone elastyczne owijki York i nowy napierśnik:) i wio! Teren udany! Moje konisko przestało się bać kałuż :) Powrót do domu wyglądał tak, że ja o Doker byliśmy utrzaskani w błocie, bo konisku się spodobało taplanie :D Potem mały odpoczynek, sianko iii.. odwiedziny- znajomej córa, która chciała pojezdzic na Dokerze:) na szczęście moje konisko jest niezniszczalne, i ciężko go zmęczyć :) dlatego wróciła o 22.00 głodna i zmęczona, a co najważniejsze z uśmiechem na twarzy:)



P.S Tak na brzuchu mam owijki:D ponieważ spadały musiałam je uwiązać wokół brzucha:D






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz